Elektryk zgodnie z zapowiedzią był, cuś tam zrobił, więc zimna woda z kranu leci i nie trzeba chodzić za potrzebą... i wystawiać.... na mróz.
Serwisant do pieca umówiony na środę na godzinę 11.00.
Mąż cały czas coś tam grzebie, a końca nie widać. A to ściany w kuchni domalował, a to jakieś "paluchy" odbite na ścianach likwidował, a jeszcze glify trzeba domalować, a to ze spłuczki ciekło, a to dwa krany przeciekały......
Na dworze mamy -7, w nocy około -10, a u nas w domu +11. To dzięki kominkowi. Nie wiem jak bez niego dalibyśmy radę. Palimy codziennie. Najbardziej lubię dokładać, siedzieć i gapić się jak się pali:) Sprzatać już mniej:)
Skręciliśmy wczoraj w święty dzień z mężusiem 2 elementy z mebli chłopców - zeszło nam 4 godziny. A meble to 2 zestawy po 7 elementów. Oj zejdzie się....!!!
Zamówiliśmy także pomiar sygnału internetowego. Mój brat ma niedaleko taki internet więc na pewno będzie OK.
Dalej czekam na ciepełko...:) A jak się uda, a innej opcji nie biorę pod uwagę, to biorę czwartek i piątek wolny i znow zakasuję rękawy i do roboty!!!!
I zaczynam na kartce papieru rozplanowywać nasze 70 ar, aby wczesną wiosną startować z nasadzeniami. Brat sadownik obiecał mi parę drzewek owocówek. Marzy mi się sadek owocowy....:)
I jeszcze cos takiego: